12. Lussuria

Autor: Paul
Kategoria wiekowa: +12
Długość: 495 słów
Nie pytajcie mnie czemu.

Lussuria

Noc  -1-

Siedzę bezczynnie. W pokoju panują grobowe ciemności, choć widać, że za parę minut słońce zacznie oświetlać czarne jeszcze niebo. Nie mam gdzie zawiesić myśli. O oczach już nie wspominam. Tak długo tu siedzę, że dokładnie dostrzegam każdy szczegół pokoju. Masa zdjęć na ścianie, regał z książkami, nieco przytłaczająca, palisandrowa antresola nad głową. Mój towarzysz odbywa wędrówkę po krainie marzeń sennych, a ja… ja obserwuję. Tak, jak ON obserwuje mnie.

Noc  -2-

Dni mijają spokojnie. Raz szybciej, raz wolniej, czas płynie nieustannie.  Dziś zegar biegł, tracił oddech i zatrzymał się dopiero, gdy słońce pożegnało Los Angeles. Mam prawo dziś odejść w objęcia Morfeusza. To moja należność. Ale nie. Znów siedzę w mroku. Rozmyślam. Cieszę się, że udało nam się dojść tak daleko. Że tysiące żywych istot obserwowało nas na scenie. Że są prawdziwe, mogę je dotknąć i nie odejdą z płaczem. Ale powoli nawet te najszczęśliwsze myśli znikają. Znów zaczynam wyszukiwać wzrokiem wskazówek. Czegoś, co podpowie mi, gdzie dziś GO zobaczę. Cisza dzwoni mi w uszach. Słyszę delikatne pochrapywanie któregoś z moich kolegów z zespołu. Ucichło. Znów wszechogarniająca cisza bije mnie po głowie. Może ON dziś nie przyjdzie? Może dzisiejsza noc jest zbyt gorąca?

Noc -3-

Wróciliśmy. Studio. Nic nie przychodzi mi do głowy. Wiem, że to, co stworzyłem ostatnio, podobało się. Ale to nie ja. To nie moja dusza. Jedynie tytuł podkreśla to, co właściwie zapanowało nad moim światem.
Tym razem nie siedzę w ciemności. Dziś wiem, że GO nie spotkam.
Ostatnio, kiedy odwiedził mnie w studio, stworzyłem Lussurię. Zgasły światła, ON popatrzył mi w oczy i przekazał mi czego pragnie.
Wtedy uciekłem. Uciekłem w jedyne bezpieczne miejsce i zmieniłem JEGO pragnienia w muzykę.

Dziś nie przyjdzie.

Noc -4-

Jeszcze nie jest ciemno, ale ja już czekam. Himchan znów dryfuje po oceanie snów. A ja? Dziś spotkam się z NIM jako siłacz.
Już przyszedł. Stoi w kącie i patrzy.
W gruncie rzeczy, to tylko dziecko. Dlaczego się go boję? Dlaczego mnie tak przeraża?
– Przestań.
Mówię do NIEGO, ale ON nie reaguje.
-Odejdź.
Dzieciak robi krok do przodu. Mogę ujrzeć jego twarz w całości.
– Proszę, odejdź…
Mój głos łamie się, powoli zamierając.
Dzieciak wybucha  śmiechem. Głos ma niski i chrypliwy. Na jego twarzy nadal maluje się uśmiech. Ten uśmiech… Jest niepowtarzalny. Znad równych małych ząbków wystaje pokaźna część dziąseł.
Oczy prawie znikają, lecz nadal mogę dostrzec ten charakterystyczny pieprzyk na lewej dolnej powiece.
Już wiem, dlaczego mnie przeraża.

Uciekam.

Noc  -5-

Nawet nie zapadł zmrok, a ON już stoi koło mnie. Nie pozwala mi zjeść kolacji. Trzyma mnie za rękę.
Strzepnąłem ją, sycząc na niego, jak rozwścieczony kot.
– Oh! – Zelo patrzy mi w oczy. Coś chyba w nich zobaczył. – Hyung, znów widzisz Yong Nama?
– Nie bądź śmieszny Junie, Yong Nam nie żyje od 4 lat – Himchan również przenika mnie swoim wzrokiem. Ignoruję jego wypowiedź. Znów obserwuję moich dongsaengów.
Obaj są przerażeni.
Pojawia się Young Jae. Kładzie przede mną małą, podzieloną na dwie połówki, tabletkę.
Biorę, choć nie chcę.

ON znika.

Skomentuj :)